To ja w Walentynki cztery lata temu, na ulicy Consulado w Hawanie. Byłam królową tej ulicy: miałam tam okienko z pizzą, wózek z sokiem z trzciny cukrowej, a na końcu hotel z dostępem do Internetu. Spałam w pokoiku w piwnicy. Wychodziłam rano w miasto i szlam: całe kilometry wśród zniszczonych kamienic. Hawana jest jednym z najpiękniejszych miast, jakie widziałam, ale tez bardzo zniszczonym. Całe aleje cudownych kamienic zżeranych przez wilgoć, z zapadniętymi dachami i obdrapaną elewacją, w których kątem mieszkają wielopokoleniowe rodziny. Mam niestety bardzo mało zdjęć z tamtego czasu, bo przepadły na zgubionym telefonie.
vermilion:)
LikeLike