


– Banany, mango, winogrona, naranjillas, granadillas, truskawki, maliny, banany!
– Mydło, mydło, mydełko, kremy, myyyydło!
– Cukierki, cukiereczki, tylko za dolara! Za dolara cukiereczki, cukierki, tylko za dolara pięć opakowań!
– Ser, ser, świeży ser, pyszny ser, komu sera, komu?
– Gaaarnki! Gaaarnki sprzedam! Gaaarnki!
Tak się handluje na targu w Zumbahua, w ekwadorskich Andach. No, niektórzy tak handlują. Tak jak ten młody Indianin, który całym sobą chce sprzedać swój towar, co z tego, że skromny: gąbki, druciaki do naczyń i papier toaletowy. Towar to towar. Inni, tak jak dostojni sprzedawcy tekstyliów albo kur, godnie i w milczeniu czekają na klienta. Przyjdzie, to przyjdzie, ojala.
Kupić można w zasadzie wszystko. Mąkę, olej, owcę, warzywa, bluzki made in China, tanie błyskotki, buty, pirackie płyty CD i DVD. Są beczki i liny, bielizna i świńskie łby. Banany, bułki i majtki.




Wśród kiści bananów i pomarańczy uwija się kobieta w tęczowej koszulce i wysadzanej sztucznymi brylancikami czapce z daszkiem z napisem “Sexy”. Ktoś posadził pośród jej owoców jakieś dziecko, dziewczynkę w czerwonym kapeluszu. Obok mnie siedzi Indianka, w czarnej foliówce ma sery. Podchodzi klientka, maca sery przez folię, palcem sprawdza, czy świeże. Kupuje dwa. Ktoś ciągnie na postronku opierającego się barana. Psy węszą w poszukiwaniu resztek. Na boisku przy placu chłopaki grają w gałę. Przygląda im się sporo osób oraz przywiązana do ogrodzenia lama.



Kupiony towar zawija się w chusty i ładuje na plecy. Tak samo zawija się dzieci, w końcu ręce trzeba mieć do handlowania wolne. Potem wszystko: banany, barany, lamy i dzieci – upycha się w półciężarówkach albo na dachach autobusów. Gdy zakupy zrobione, można iść coś zjeść. Albo – tak jak my – obejrzeć krajobraz.



Nawiasem mówiąc, uwielbiam andyjskie Indianki. Na głowie kapelusik, brązowy lub zielony, z piórkiem lub kamykiem. Dalej kolorowy szal, pod którym mieści się wszystko: komórka, pieniądze, jakieś drobne zakupy. Spódnica do kolan z haftowanym rąbkiem, na nogach białe podkolanówki, buciki na obcasie. Na plecach dziecko albo pakunek z bananami. Ekwadorska elegancja. Mężczyźni, niestety, już tak eleganccy nie są. Królują dżinsy, dresy i rozkłapciane adidasy.


