






Indianki noszą różowe dresy
Matkę Boską głaszczą po ręce
na sprzedaż mają wszystko,
a nawet jeszcze więcej.





Można tu kupić owcę,
pisklę, świnię i krowę
Szalik, czapkę i poncho,
stare lub nowe.





Cholera. Nie wiem, dlaczego zaczęło być wierszem, ale na targu w Otavalo można naprawdę kupić wszystko. W końcu to ponoć największy targ w Ameryce Południowej. A na pewno jeden z najbardziej kolorowych. Samo miasteczko jest niewielkie i dość przyjemne – knajpki, lodziarnie, kawiarnie, małe kluby taneczne peñas i kilka malowniczych atrakcji wokół, w tym laguny, wodospady, jeziora i wulkany.









W Otavalo jest też ciekawe muzeum Indian Kichwa. To plemię najliczniej zamieszkujące Ekwador. W Otavalo przez lata istniała fabryka kołder, gdzie pracowali w bardzo trudnych warunkach. Na trzy zmiany, bez prawa do posiłku i przerwy. Gdy fabryka upadła, wspólnymi siłami odkupili budynek i urządzili w nim muzeum poświęcone swoim zwyczajom. Urządzają warsztaty, prelekcje i spotkania. Nas oprowadzała czarująca Luz. Wstęp kosztuje 5 dolarów (można dojść pieszo z miasteczka, można dojechać taxi, prosząc o podwiezienie do starej fabryki – Antigua Fabrica de San Pedro.


Museo del pueblo Kichwa, fot. Kuba Głębicki


